Dzień wypełniony intensywnymi widokami, zamulony trochę przydługim filmem utworzonym z żywych obrazów, filmem, w którym dość rzadko skoczy do przodu jakiś urywek akcji, taki dzień jednak zagłusza. Rozbełtuje mozolnie świadomość.
A noc wstrzymuje jej chaotyczny, huśtawkowy ruch i powoli zamraża w szklistą bryłę.
I nie ma już ruchu, nie ma migotania fałszywych oraz prawdziwych cieni, nie ma barw i antykolorowych powidoków, nie ma iluzji i omamień.
Tadeusz Konwicki „Kalendarz i klepsydra”
